Bałkany – pierwsza wielka autostopowa przygoda w życiu większości poszukiwaczy podróżniczych wrażeń. Podobno. Nie wiem, gdyż samemu latami odkładałem wyprawę wgłąb Półwyspu Bałkańskiego na „odpowiedniejszy moment”. Odpowiedniejszy, to znaczy taki, kiedy nie mam czasu i hajsu, aby jechać gdzieś dalej, a jednocześnie mam ich na tyle dużo, żeby wypuścić się w ciekawsze rejony, niż do jakiejś smutnej jak pizda Słowacji.
Odpowiedniejszy moment nieoczekiwanie objawił się wczesną jesienią 2018 roku, gdy w trybie awaryjnym przyszło mi zakończyć z dnia na dzień pracę w patologicznej Holandii, z której to pracy co nieco piniążków się uzbierało, a czasu do rozpoczęcia nowej pozostało akurat „odpowiednio” dużo. Kolej na Bałkany nadeszła. Dwa tygodnie później mój tyłek frunął już usadzony na pokładzie różowego samolotu z Warszawy do Podgoricy, z biletem w jedną stronę. Co z tego wyniknie?